Dzień 7, 10 sierpnia 2015. Temperatura nocą 16 stopni Celsjusza.
Wstajemy wyspani i wypoczęci.
Na śniadanie wypijamy wczorajsze mleko i o 9.00 start. Pogoda piękna, temperatura idealna, 25 stopni.
Mijamy ruskie wioski, romantyczne, ale bardzo ubogie.
Wjeżdżamy w Ural. W tej części góry są mocno płaskie, bardziej wzniesienia niż góry.
Na horyzoncie coraz więcej ciemnych chmur, temperatura spada powoli w końcu zaczyna padać deszcz.
Zwalniamy nieco, chłopaki są gdzieś z przodu, ja boje się deszczu, dlatego wlokę się daleko z tyłu. W pewnym momencie, w ostatniej chwili zauważam znajomy (z relacji) znak.
Przecież to granica Europy z Azją ! a gdzie chłopaki ? Nie zauważyli znaku, polecieli !!!
Dlatego też, na zdjęciu jestem sam, niestety. Robię fotkę i lecę dalej.
Moi towarzysze zaniepokojeni moją dosyć długą nieobecnością, czekają na mnie na poboczu.
Mówię im o granicy i znaku, ale w tym deszczu nie mają ochoty wracać.
Gdzieś w okolicach Satki, wjeżdżamy do wioseczki przy trasie. Nie pamiętam nazwy, ale człowiek z Rodziny Światła z którym rozmawialiśmy wspomniał, że produkowali tu motocykle Ural.
Pod wieczór zatrzymujemy się w jakimś zajeżdzie na obiadokolację. Okazuje się, że maja pokoje a ponieważ dzień zbliża się ku końcowi i pogoda jest kiepska,decydujemy się na nocleg pod dachem. Pokój – 1500 rubli. Kibelek na korytarzu – za dermo, ale kiedy chcemy wziąć prysznic, okazuje się, że za tusz trzeba zapłacić dodatkowo 150 rubli – kuzwa.
Od tej pory, w każdym hotelu, hoteliku,zajeżdzie pytamy o wszystko wcześniej. Czy w pokoju jest łóżko, kibelek, tusz, czy jest woda itp.
Dystans 568 km
Temp 25 – 18 stopni