Jeżeli pole słoneczników może być morzem, to step musi być oceanem.
Po horyzont nic, jak okiem sięgnąć pusto, tylko trawy pachnące zapachem ziół, niesamowite.
Dzień 9
12 sierpnia 2015 środa
Temp nocna 14 stopni
Droga na Astanę.
Mijamy jednego, potem drugiego motocyklistę.
Wiatr. Na tych otwartych przestrzeniach ostry wiatr utrudnia nam jazdę. To, że mocno wieje to jedno, ale uderza raz z jednej, raz z drugiej strony, co jest niebezpieczne. Cały czas trzeba być czujnym.
W okolicach Kenesary spotykamy dwóch Duńczyków na GS-ach. Wracają z Pamiru.
Cmentarze muzułmańskie mają różne formy i kształty.
W Astanie jesteśmy przed wieczorem.
Szybko przelatujemy przez miasto i zagłębiamy się w step. Dalej, dalej coraz dalej.
„ Wjechałem na suchego przestwór oceanu
Trampi nurza się w szarości i jak łódka brodzi
Śród fal łąk szumiących, śród tumanów kurzu powodzi
Przede mną koralowe ostrowy burzanów „
Cicho wszędzie, pusto wszędzie, głucha cisza wszędzie.
Cisza, którą łamie tylko przepiękna muzyka świerszczy i do tego ten upojny zapach traw i ziół, szczególnie intensywny w tym okresie, kiedy trawy są wysuszone.
Przyjemnie zasypia się przy takiej muzyce. Idyllę zakłócają tylko nieliczne komary i w dalszym ciągu dające znać o sobie moje korzonki.
Ale nic to … jest cudownie ! ! !
Dystans 680 km
Temp. 21 stopni