W najbliższy czwartek 20 września 2018 roku obejrzymy film „Atak Paniki”.
Takie niespodzianki w polskim kinie lubię najbardziej. Wprawdzie Paweł Maślona, twórca „Ataku paniki”, nie wziął się znikąd. Ten absolwent WRiTV im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach już kilka lat temu zachwycił festiwalową publiczność znakomitą etiudą „Magma” z Łukaszem Simlatem w roli głównej, tyle że nie zawsze świetne etiudy studenckie zamieniają się w dojrzałą twórczość reżyserską w pełnym metrażu. A tak właśnie stało się w przypadku Maślony.
„Atak paniki” jest nade wszystko filmem dojrzałym. Debiutujący reżyser, wspomagany przez świetnych aktorów, udowadnia, że realizacja filmu, nawet tak skomplikowanego formalnie jak „Atak paniki”, jest jego żywiołem. Młody reżyser wychodząc od nowelowej, wielowątkowej struktury, płynnie i z wprawą porusza się po wielu gatunkach – od komedii po dramat, z elementami melodramatu, satyry a także thrillera. Robi to na tyle profesjonalnie i z wdziękiem, że widz nawet na moment nie czuje się przytłoczony gatunkową zmiennością opowieści i nadmiarem postaci.
Co ciekawe i znamienne, za sukcesem „Ataku paniki” stoi również para młodych aktorów, absolwentów Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie – Aleksandry Pisuli i Bartłomieja Kotschedoffa, którzy nie tylko znakomicie zagrali w filmie, ale byli również inspiratorami produkcji i razem z Maśloną napisali błyskotliwy scenariusz.
Poza wymienionymi, w filmie zwracają uwagę role Julii Wyszyńskiej, Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik, oraz moja ulubiona „samolotowa scena” z udziałem… Ojca Mateusza i siostry Faustyny, czyli fenomenalnych w wydaniu komediowym, Artura Żmijewskiego i Doroty Segdy.
„Atak paniki” to w moim przekonaniu jeden z najciekawszych filmowych debiutów ostatnich lat!
Łukasz Maciejewski